Dobry vibe na planie zdjęciowym – o sukcesie sucharów
Nie, nie tych spożywczych. Chodzi o te, które karmią nasz umysł i pozwalają parsknąć śmiechem i rozluźnić się w momencie, kiedy stres zaczyna przejmować kontrolę nad nami. Jest to moja tajna broń, którą rzesza moich Klientów poznała podczas wspólnych sesji, po którą sięgam bez wahania każdorazowo, gdy trzeba rozluźnić atmosferę i pozwolić osobie, która pozuje przed obiektywem, na złapanie luzu i dystansu.
Bo, oprócz tony sprzętu, masy doświadczenia, wprawy w sztuce postprodukcji, to właśnie umiejetność współpracy i nawiązania relacji z osobą fotografowaną – doprawiona nierzadko sporą dozą empatii i zrozumienia, że stres przed aparatem fotograficznym potrafi dopaść największego śmiałka i niweczy naturalność i swobodę, tak lubianą przez obiektyw – jest kluczem do udanej sesji zdjęciowej i tym samym satysfakcji Klienta.
Niezależnie od tego, czy jest to sesja portretowa czy zakrojona na szeroką skalę sesja biznesowa lub korporacyjna, zawsze staram się o dobre samopoczucie i komfort wszystkich osób, które obserwuję zza obiektywu. Staram się maksymalnie zniwelować poczucie dyskomfortu, które może towarzyszyć udziałowi w sesji zdjęciowej. Nawet sięgając po tak radykalne środki, jakimi są suchary.
Jakiś czas temu, podczas pracy na planie zdjęciowym dla Aldi, udało się uwiecznić kilka klatek z całodziennej sesji. Jestem przekonany, że tego dnia padł światowy rekord wypowiedzianych sucharów.
Zapraszam do obejrzenia. A jeżeli chcesz uzupełnić swoje portfolio sucharów i przy okazji załapać się na zdjęcia, zapraszam do kontaktu.