Nie wychodź przed orkiestrę, czyli o sztuce reportażu na konkursie dyrygenckim
Międzynarodowy konkurs dyrygentów im. Grzegorza Fitelberga miałem przyjemność obserwować zza obiektywu dwukrotnie. Po raz pierwszy zetknąłem się ze światem dyrygentów w 2017. Wówczas ta niezwykła sztuka i magia, która tworzyła się na estradzie między muzykami a dyrygującym absolutnie mnie zachwyciła.
Z niemałym zniecierpliwieniem wyczekiwałem kolejnej edycji, która miała miejsce raptem kilka tygodni temu. I podobnie jak sześć lat temu, tak i tym razem zmagania uczestników bez reszty mnie pochłonęły.
Zastanawiacie się może, jaki sens ma konkurs dyrygentów? Przecież to są ci sami muzycy, te same utwory, ta sama partytura. Jak można wyłapać różnice wśród dyrygujących? Pozwolę sobie odpowiedzieć na to pytanie przechodząc na moją branżę fotograficzną. Może być to samo miejsce, ci sami ludzie, takie same warunki a i tak każdy fotograf wykona zupełnie inny reportaż. Podobnie jest z dyrygentami – mimo, że dyrygują ten sam utwór, który wykonują muzycy, potrafią, w zależności od wiedzy, doświadczenia i umiejętności budowania tej niebywałej relacji z muzykami, wydobyć dźwięki o zupełnie niebywałej jakości.
Do tego dochodzi szczypta szczęścia do bycia we właściwym miejscu o właściwym czasie – nie wychodzenia przed orkiestrę a czekanie cierpliwie na właściwy moment, ten jedyny, unikalny i niepowtarzalny kard. Kadr, który pozwoli zobaczyć dyrygenta oczami orkiestry w niezwykle ekspresyjnej pozie. Lub ujęcie, gdzie utrwali się komunikacja dyrygującego z muzykami.
Dlatego tak bardzo pasjonuje mnie reportaż. Bo, za Bressonem, jego esencją jest ukazywanie tego, czego bez fotografowania nikt by nie zobaczył.
Zapraszam niniejszym do świata muzyki, w którym pasja gra pierwsze skrzypce.